Google

wtorek, 25 września 2007

Z dużej chmury, mały deszcz.



Po kilku miesiącach konspiracyjnej pracy, ukazał się pierwszy numer kwartalnika kulturalnego KOZIRYNEK. Wydarzenie nie pozostało bez echa. We wszystkich dostępnych miejscowych gazetkach ukazały się drobne niusy, jednak nikt po za suchym komentarzem, nie pokusił się o drobną recenzję zawartości pierwszego wydania. Czyżby brakowało na naszym miejscowym rynku fachowców od recenzji, zboczonych w kierunkach wartości większych jak wzmianki o zatrzymaniu nietrzeźwego rowerzysty? Wielbiciele GROTA, besztają WSPÓLNOTOWCÓW, GROTOWCÓW, beszta czytelnik WSPÓLNOTY. A KOZIRYNEK? Kozirynkowcy na razie z zapartym tchem czekają na echa swojej pracy. Mariusz Bober w imieniu zespołu redakcyjnego, już na pierwszej stronie stara się usprawiedliwić braki CHARAKTERU pisma. Po przeczytaniu 120 stron pisma, muszę się zgodzić, pismu brakuje charakteru. Brakuje klimatu. Po pierwszym numerze ciężko prorokować, czy to ma być kwartalnik miejski, powiatowy, czy może ma on aspiracje nawet o zasięgu wojewódzkim! Jeżeli podążać śladem tytułu pisma, czytelnik powinien dojść - dochodzić do wniosku, że jest to bardzo mocno regionalny periodyk. Natomiast z tekstów w nim zamieszczonych wynika wprost przeciwnie.

Publikacja o przygodzie z Lublinem, o Nahornym, itp inne, wyrastają po za ramy małomiasteczkowej radzyńskiej kultury. Szczególnie 24-ro stronicowy ni to esej, ni to dziennik o znanym muzyku Włodzimierzu Nahornym.

Jak na początek, można jedynie pochwalić wartościową (w moim mniemaniu) poezję. Jest pięknie dobrana i trafia. Tu ktoś mądry przyłożył swoją łapę z odpowiednią argumentacją.

Mam nadzieję, że te trzy (7,77zł) szczęśliwe siódemki zawarte w cenie pisma, są dobrą wróżbą na dalszą pracę. Co by nie było, następny numer też kupię, ale bez płyty. Płyt Ci u nas dostatek!

Brak komentarzy: